Moje przepisy

sobota, 25 czerwca 2016

Pizza w domu i na wakacjach



Wakacje i znów są wakacje, na pewno mam rację, bo wakacje są już! Można zapytać, co do wakacji ma ktoś, kto od wielu już lat nie korzysta z dobrodziejstwa dwumiesięcznego leniuchowania. Ano ma, dopóki dzieci, które mam w swojej pieczy korzystają z tego odpoczynku od szkolnych instytucji. Nie wydaje mi się jednak, aby miały wówczas przerwę od nauki, czasem mam wrażenie, że w tym czasie uczą się nawet więcej. Innej niż w szkolnych ławach. Jeszcze kilka lat temu wakacje były niezłym bólem głowy, chłopcy byli za mali, żeby ich samopas pozostawić na czas pracy i kombinowaliśmy zawsze jakąś opiekę dla nich, oczywiście babcia jest niezastąpiona, szczególnie, że mamy szczęście mieć ją tak blisko. Potem trochę u ciotki, trochę u drugiej babci, po drodze jakiś obóz przynajmniej dla starszego i wspólny wyjazd. Tak mijały wakacyjne tygodnie. Od kilku lat jest inaczej, początek wakacji to dla mnie rodzaj urlopu od domowych obowiązków. Cała trójka moich mężczyzn wybywa pierwszego dnia wakacji z domu na obóz karate, a ja chociaż pracuję, czuję się poniekąd jak na domowych wczasach. Kocham ich wszystkich ogromnie, ale tych kilka dni z daleka od siebie jest bardzo przyjemnych. Prawdą jest, że dosyć szybko pojawia się tęsknota, ale i tak czekam nawet na nią :) Tego roku końcem czerwca jestem jakaś wyjątkowo zmęczona i chyba dzieci też poczuły moją niepotrzebną nerwowość związaną ze utratą sił i spokoju. Doceniam teraz cudowny spokój witający mnie w czterech ścianach domu. Wakacje kojarzą mi się także z paroma daniami, które od dzieciństwa są dla mnie atrybutem wczasów. Oczywiście należą do nich lody w znacznie większej ilości niż w domu, chrupiące gofry w budkach nad morzem i jeziorami, obłożone masą różności . Gofry pierwszy raz w życiu jadłam będąc na rodzinnych wczasach w Lubniewicach w lubuskim. Bawiłyśmy się z siostrą nad brzegiem jeziora, tuż przy pomoście, pogoda była akurat słaba na kąpiel, ale już bujanie przycumowanej łódki było wystarczającą atrakcją. W pewnej chwili w ciemnej, dość mętnej wodzie coś błysnęło. Zaczęłyśmy wymyślać, że to jakiś pierścień ze szlachetnym kamieniem i już pewne było, że się stamtąd nie ruszymy póki nie wyłuskamy z mułu tej tajemniczej, mrugającej nikłym blaskiem rzeczy. Nie było to najprostsze, woda była zimna, my nieduże i przesuwana wiatrem łódka co chwilę chowała nam nasze znalezisko, brak słońca kryjącego się raz za razem za chmurzyskami też nie pomagał w lokalizowaniu skarbu. A jednak się udało, chociaż rękaw starszej siostry porządnie się przy tym pomoczył, wydobyła ona po jakimś czasie garść błota, w której kryła się połyskliwa moneta. A potem jeszcze jedna. Znalazłyśmy wtedy chyba 2 i 5 złotych. Przeszczęśliwe pognałyśmy do rodziców i tego popołudnia podczas spaceru miałyśmy przyjemność samodzielnie kupić dla wszystkich gofry. Choć w tamtych czasach były tylko z pudrem lub dżemem i tak były najsmaczniejsze na świecie. Inną potrawą niezmiennie wakacyjną jest dla mnie zwykła zapiekanka z serem i pieczarkami oraz  pizza, choć ta raczej dopiero z czasów, gdy sama zostałam mamą. Na wyjazdach smakuje jednak inaczej niż ta robiona w domu. Czasem gorzej, kiedy bywamy w miejscach nieznanych, ale za to u siebie zawsze można przygotować pizzę dokładnie taka na jaka mamy ochotę, więcej, można zrobić jej wiele wersji, żeby zadowolić każdego członka rodziny.

My jedną z wersji domowej pizzy przygotowujemy z:
- 600g mąki pszennej  typ 650
- 32g świeżych drożdży
- 1 łyżeczkę cukru
- 2 płaskie łyżeczki soli
-350g ciepłej wody
- 3-4 łyżki oliwy
- 1 jajko


Dokładny sposób wykonania jest tu ciasto na pizzę . Jednak wypiekanie robię zgodnie ze wskazówkami z Książki kucharskiej rodziny Soprano.


Oznacza to, że gotowe, wyrośnięte ciasto rozciągam na naoliwionej blaszce dowolnego kształtu i przykrywam na krótkie wyrośnięcie. 


Następnie palcem robię małe wgłębienia co kilka centymetrów


Rozprowadzam na ciście sos. To różne wersje sosu pomidorowego, może być pasta pomidorowa doprawiona łyżką oliwy, garścią posiekanych ziół jak bazylia i oregano, ewentualnie roztarty  ząbek czosnku,  sól i pieprz. Skrapiam trochę oliwą.


Tak przygotowany placek wkładam na 8 do 10 minut do piekarnika rozgrzanego do 220stopni.


Po tym czasie wyjmuję układam wybrane dodatki, tu salami.


Ser mozzarella, ale w plastrach, nie tarty. Znowu lekko skrapiam oliwą.


Posypuję oregano. I do piekarnika na czas do 10 minut.


To ciasto ma tę zaletę, że po wyrośnięciu można je spokojnie włożyć do lodówki, jako kulę lub już rozciągnięte na blaszce. Nawet kilka godzin poczeka na dokończenie. A co na pizzę położycie, ograniczeń nie ma. Co lubicie, byle był ser.

Smacznego!

#pizza #ciastonapizze #kolacja #itbmtt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz