Moje przepisy

niedziela, 31 maja 2020

Placek bez pracy


 W dzieciństwie nabieraliśmy czasem ochoty na łakocie, a ochoty tej nie mogliśmy zaspokoić inaczej niż kombinując z domowymi zasobami. Ponieważ dzięki staraniom rodziców zawsze były w domu jajka czy śmietana, głód słodyczy mógł być zaspokojony albo kromką zwykłego chleba z gęstą swojską śmietaną obficie posypaną cukrem albo długo kręconym  koglem-moglem, albo wreszcie blyskawicznym ciastem o wdzięcznym mianie "placek bez pracy". Podzielę się z Wami dziś przepisem na ten cud. Pisanie tego postu potrwa prawdopodobnie dłużej niż przygotowanie i upieczenie naszego pradawnego smakołyka. To tak naprawdę rodzaj prostej babki, kiedy jako dzieci robiliśmy ją wychodziła czesto z cieniutką nitką zakalca przy dnie prodiża, ale to nie była wada. Taki właśnie smakował nam najbardziej .
Moja dzisiejsza propozycja ma dwie maleńkie zmiany, dodatek żurawiny i esencji pomarańczowej. Nie są niezbędne, zwykle niczego takiego nie mieliśmy w domu.

Przygotujcie zatem:
- 2 duże jajka 
- szklankę zwykłej śmietany 18%
- niepełną szklankę cukru 
- 2 szklanki mąki 
- kopiastą łyżeczkę proszku do pieczenia 
- ew. łyżeczkę esencji pomarańczowej 
- ew. garść suszonej  żurawiny 


Na początek foremkę smaruję tłuszczem i wysypuję bułką. Nie znoszę tego robić i natchnęło mnie dziś, by zrobić to używając papieru z kuchennego ręcznika.


Za wszystkie potrzebne narzędzia służy widelec i łyżka. Widelcem roztrzepać jajka z cukrem, śmietanę i esencję .


Do tak połączonej płynnej masy dodaję mąkę wymieszaną z proszkiem i od razu żurawinę.


Mieszam do połączenia i uzyskania jednolitego ciasta. 


Teraz tylko tylko przełożyć do foremki 
i wyrównać.


Wkładam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 35 do 40 minut. Najlepiej zrobić próbę suchego patyczka. 


Po wyjęciu z piekarnika zostawiłam na kilka minut w blaszce, potem wystudzić na kratce.


Jak widać wychodzi całkiem fajna babeczka. Gotowa w godzinę od decyzji do pierwszego wgryzania się w leciutko jeszcze ciepła porcję.


Dziś u nas leniwa niedziela, Wam też takiej życzę, ale przygotowanie tego ciasta, jakże słusznie zwanego u nas plackiem bez pracy, nie zaburzy raczej tej leniwej konwencja. 


Bardzo polecam i życzę smacznego. Myślę, że to idealne ciasto na pierwsze wspólne pieczenie z dziećmi.  



#babka #placekbezpracy #szybkiewypieki #dopieczeniazdziecmi #donaukipieczenia #prostababka #nanaglaochote #itbmtt

środa, 27 maja 2020

Nie pękaj, lepiej zjedz ciasteczko - czekoladowe ciasteczka pękające


Czasy są, jakie są. W zasadzie mamy teraz klasyczną prezentację zdania, które podobno jest przekleństwem, a brzmi: Obyś żył w ciekawych czasach. Bez wątpienia rok 2020 będzie wyraźnie zaznaczony w przyszłych podręcznikach. Podręcznikach do historii, ekonomii, medycyny, socjologii. Poznajemy się teraz na nowo. W sieci na początku okresu kwarantanny krążyło wiele żartów na temat rodzin poznających się dzięki konieczności pozostania w domu. Trochę smutne były te żarty. Pewnie są takie rodziny, domy, w których pod jednym dachem żyją osoby niewiele o sobie wiedzące i choć można pośmiać się z dowcipów opartych na tym tle, to jednak jest to sytuacja przejmująco smutna.
Cieszę się, że dla mnie to tylko przyczynek do uśmiechu. Cieszę się, że póki co, codziennie siadamy wspólnie do stołu. Lock-down nic nam nie zmienił. Tylko tyle, że chłopaki śpią do późna i raczej śniadania rodzinne odpadają, bo nie mam serca budzić ich na siłę.
Problem jest taki, że trudno ich zagonić do jakiegoś aktywnego spędzania czasu, ale zapotrzebowanie na pyszności im jakoś nie zmalało. Ciasta, ciasteczka, bułeczki, chleb, najlepiej jeszcze ciepłe. Pożerają wszystko. Zawsze słyszę, że te przepisowe porcje są śmiesznie małe. Natomiast dla mnie ostatnio największą przyjemnością jest pieczenie ciasteczek. To takie wdzięczne wypieki, a do tego najczęściej im prostszy przepis, tym pyszniejszy efekt.
Ostatnio przypomniałam sobie o wspaniałych czekoladowych ciasteczkach, które parę lat temu robiłam korzystając z przepisu ze strony mojewypieki.com Są absolutnie cudowne i powinni spróbować ich wszyscy miłośnicy czekolady. Jedyny kłopot z nimi polega na tym, że trzeba sporo odczekać nim się je upiecze. Samo wykonanie jest bardzo łatwe, a ciasteczka wyglądają ślicznie i aż dziwię się, że nie widziałam ich w żadnej cukierni.


Do ich przygotowania potrzeba:
- 220g dobrej gorzkiej czekolady
- 110g masła
- 100g drobnego cukru
- 3 jajka L 
- 270g mąki
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- łyżeczkę esencji waniliowej lub cukier waniliowy
- szczypta soli
- pół szklanki,  a nawet więcej cukru pudru


Na początek trzeba posiekać czekoladę. W średnim garnku roztopić masło, odstawić z ognia i po około 2 minutach wrzucić czekoladę i po chwili energicznie mieszać aż do całkowitego połączenia obu składników.


W misie robota umieścić białka oddzielone od żółtek, trzeba przypilnować, by nie dostała się tu ni odrobina żółtek, bo wówczas nie ubije się piana. Ubijam sztywną pianę ze szczyptą soli i powoli, łyżka po łyżce, dodawanym cukrem. Kiedy białka są już gęsta bezową masą, zmieniam końcówkę miksera na tę do ciast, dodaję żółtka i wanilię, mieszam i po chwili małym strumykiem dodaje przestudzoną czekoladę.


Na koniec ta sama końcówka służy mi do wmieszania w masę czekoladowo-jajeczną mąki przesianej z proszkiem. Trzeba teraz masę porządnie schłodzić. 


Najlepiej całą misę zafoliować i schować na noc do lodówki. Rano bardzo twarde ciasto nabierać łyżeczką, toczyć kształtne kulki w dłoniach i szybko wrzucać w cukier puder. Ja po trzy, cztery kładę w wysoką miseczkę i kołysząc energicznie pokrywam kule pudrem równomiernie po całej powierzchni kuli.


Przyszłe ciastka, teraz kule, układam na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce, piekąc się powiększą obwód, trzeba pozostawić między nimi kilka centymetrów przestrzeni. Wcześniej rozgrzewam piekarnik do 160 stopni. Przy kuleczkach wielkości około 3 centymetrów wyjdzie mniej więcej 50 ciastek, każde ma około 75kcal. Pieką się 12 minut. Podczas pieczenia pięknie pękają i ten efekt jest tym lepszy im zimniejsze ciasto podczas formowania. Dlatego można odkładać je do lodówki, jeżeli pieczemy dwie blaszki i czas przygotowania się wydłuża. Za długo pieczone ciastka będą przesuszone, ale czy u Was to też będzie 12 minut trzeba sprawdzać.



Ciastka z papierem zsuwam na kratkę do wystudzenia. Jak i inne pyszności, ciacha nie doczekały dnia kolejnego, ale parę razy udało mi się ukryć ich trochę przed pasibrzuchami i wiem, że warte są grzechu także nazajutrz.

Pękające czekoladowe ciasteczka są pozycją absolutnie obowiązkową dla osób, które lubią czekoladę. Ja uwielbiam. Niestety. 
Przekonana jestem, że i Wy je pokochacie.
Koniecznie spróbujcie!

#pekajaceciasteczkaczekoladowe #ciastkaczekoladowe #sliczneipyszne #czekolada #itbmtt





sobota, 2 maja 2020

Najprostsze paszteciki uniwersalne


Tegoroczna majówka w żaden sposób nie przypomina tych z lat ubiegłych. My jesteśmy tymi szczęśliwcami, którzy dysponują przydomowym ogródkiem, więc nie narzekamy. Zresztą pozytywną zmianą jest możliwość choćby krótkich rowerowych wypadów. Nasi synowie od początku nakazu dystansu społecznego okazali się okropnymi domatorami. Celowo używam określenia "okropnymi". Starszy nawet do ogrodu ledwie wychodzi, gdy mu się to zdarza, wraca narzekając, że go głowa boli od nadmiaru tlenu. Toteż możliwość przejażdżki rowerowej w stronę jakiegoś nieodległego lasu jest błogosławieństwem. Właśnie na taki wypad przydać się mogą pyszne i proste paszteciki drożdżowe. Mówiąc paszteciki, trochę zawężamy temat, bo można je wypełniać dowolnym farszem. Moja mama często robi je wypełnione mięsem z rosołu odpowiednio rozdrobnionym. 
Nasze są dziś w dwóch wersjach, właśnie z mięsem i drugie z serowym dodatkiem na słono. Bardzo polecam!

Potrzebne będą:
* 340g  mąki
* 1 szklanka śmietany 18%
* 20g świeżych drożdży
* łyżeczka cukru
* pół łyżeczki soli
* 70g masła
* 1 jajko do ciasta
* 1 roztrzepane jajko

Farszem może być rozdrobnione mięso gotowane, krótko przesmażone z posiekaną cebulą i doprawione solą, pieprzem, ziołami. Natomiast nadzienie serowe to twaróg praktycznie z tymi samymi przyprawami oraz z jednym jajkiem, by poprawić konsystencję farszu.



Robi się to bardzo łatwo. Po prostu łączymy ze sobą wszystkie składniki i zagniatamy elastyczne ciasto. Łączymy wszystko, także drożdże, trzeba je tylko pokruszyć.






Ciasto chwilę trzeba wyrobić, aby było jednolite i plastyczne. Oczywiście można robotem. Gotowe rozdzielić na dwie części. Mimo że jest drożdżowe, nie czeka na wyrastanie. Naprawdę szybko jest gotowe do dalszej pracy.



Może być formowane na różne sposoby. Nasze mięsne paszteciki powstały w ten sposób, że rozwałkowane ciasto pocięłam na około 10 centymetrowe kwadraty. Na jedną stronę dałam farsz, złożyłam  i używając widelca docisnęłam. Układam na blaszce wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia.





Kiedy zaczynam wałkowanie ciasta,  rozgrzewam  piekarnik do 180 stopni. 



Te nadziane serem robię dziś inaczej. Cały farsz rozkładam równomiernie na rozwałkowane na około pół centymetra ciasto. Potem zawijam w rulon i tnę lekko spłaszczając  nożem ruloniki na 3 centymetry. Rosną tylko jakieś 10 do 20 minut i przed samym włożeniem do rozgrzanego piekarnika smaruję je roztrzepanym jajkiem i posypuję kominkiem, sezamem czy gruboziarnistą solą.





Gdy zabraknie farszu, z tego ciasta można kroić paluszki o grubości do 2 centymetrów, również smarować jajkiem i posypywać, czym kto lubi.



Ważne, że paluszki pieką się szybciej, tak z 10 minut, paszteciki potrzebują 15 do 20 minut w piekarniku. Zresztą takie coś, jak czas pieczenia jest często zróżnicowany, pieczemy do złotego koloru. 


Gotowe wystudzone paszteciki można zamrażać. Są świetną przekąską na piknik, do szkoły lub pracy. Pasuje idealnie do czystego barszczu czerwonego. Choć przyznam, że najbardziej lubię je jeszcze lekko ciepłe, więc nie w plenerze. Jednak dobrze rozmrożone mogą być właśnie podgrzane choćby na suchej patelni, prawie nie ma różnicy między tymi a świeżymi. 



Polecam gorąco!


#paszteciki #pasztecikidrozdzowe #dodatkidobarszczu #paluszkidrozdzowe #napiknik #branch #suchyprowiant #itbmtt