Kiedy byłam dzieckiem, mówiłam jak dziecko, czułam jak dziecko, myślałam jak dziecko. A przede wszystkim miałam niespożyte zasoby energii jak dziecko. Teraz baterie słoneczne, którymi kiedyś sama się napędzałam wykorzystują moi synowie. Za to ja stwierdzam stanowczo, że nieprawdą jest jakoby rok za rokiem góry pod wpływem procesu wietrzenia traciły na wielkości. Wcale nie. Kiedy w czasach podstawówki wchodziłam z naszą grupą szkolnego koła PTTK na Waligórę, najwyższy szczyt wałbrzyskich Gór Kamiennych, był on na pewno niższy, chyba o połowę, no, może jedną trzecią. Byliśmy tam niedawno rodzinnie i udało mi się podczas tego wypadu zasłużyć na ksywkę "Miss Zadyszka". Wilek został co prawda "Panem Ławeczką", ale prawda jest taka, że jemu powłóczące nogi, kiedy zbliżały się do czegoś dla niego atrakcyjnego, (czyt. ławeczka) zamieniały się nagle w turbo rakiety. I pomyśleć, że to mimo mojego wędrowania trzy razy w tygodniu. Godzina kijkowania po płaskim, to wyraźnie za mało na poprawę kondycji. Tak czy inaczej lubię te nasze wyprawy. Zawsze będąc na takich wyjazdach cieszymy się nimi i obiecujemy sobie, że będziemy łazikować po górach częściej, szczególnie, że od domu do wybranych gór mamy godzinę, dwie jazdy. Jadąc na wycieczki przygotowuję zawsze prowiant. Wybory są różne, deserowo mogą to być danisze, pyszne listkujące ciastka drożdżowe, można je dowolnie nadziewać. Ciasto można przygotować nawet kilka dni wcześniej, tu jest przepis na ciasto duńskie , na które potrzeba
350 g mąki pszennej
15 g drożdży świeżych (lub 7 suchych)
1 łyżeczka soli
25 g drobnego cukru
250 g zimnego masła
60 ml ciepłej wody
125 ml mleka
1 jajko
Z tej ilości składników przygotowuję 8 dużych składanych ciastek i 2 placuszki, które lepiej podzielić, czyli kolejne 6 lub 8 porcji.
1 jajko
Z tej ilości składników przygotowuję 8 dużych składanych ciastek i 2 placuszki, które lepiej podzielić, czyli kolejne 6 lub 8 porcji.
Ciasto można przechować albo już całkowicie gotowe jako płat w folii przez 4 dni albo przed wałkowaniem.
Kiedy planujemy już dokonać ostatniego aktu jakim będzie nadziewanie i pieczenie wyjmujemy je z lodówki i przystępujemy do szykowania nadzienia.
Kilka lasek pociętych na pół centymetra, dosłodzone kilkoma łyżkami cukru, cukrem wanilinowym i troszkę cynamonu. Mieszam, odstawiam, aby cukier z sokiem oblepił rabarbar słodkim syropem, a ja robię drugie wypełnienie
- orzechy włoskie drobno siekam,
- mieszam z łyżką miodu i
- kwaśną śmietaną, jeszcze kilka kropli soku z cytryny
- mieszam z łyżką miodu i
- kwaśną śmietaną, jeszcze kilka kropli soku z cytryny
Ciasto po około godzinie poza lodówką rozkładam na oprószonym mąką blacie, jeśli trzeba jeszcze trochę wałkuję, tak na pół centymetra.
Część ciastek będzie mieć postać podobną do ciastek z sieci z wielkim M. Kroję czworoboki, takie 15 na 20 kilka centymetrów, na jednej połowie nacinam kilka linii,
na drugą kładę sporo słodzonego rabarbaru, sklejam roztrzepanym jajkiem dociskając dokładnie, najlepiej przy pomocy drewnianej łyżki. Przekładam na blaszkę posmarowaną masłem lub papier do pieczenia.
Większe około 20 na 30 centymetrów nacinam trochę choinkowo, nakładam masę orzechową i na nią rabarbar, składam dosyć luźno podklejając roztrzepanym jajkiem
Odkładam na blaszkę. Przykrywam gotowe blaszki ściereczką na pół godziny. Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni, bezpośrednio przed pieczeniem smaruję ciastka jajkiem, większe posypuję krojonymi orzechami.
Obie blaszki piekę równocześnie, bez nawiewu, 10 minut i znowu dziesięć zmieniając blaszki miejscami, górną na dół i odwrotnie.
Danisze są po prostu boskie lekko ciepłe, cudowne, jak pierwsze w historii zwycięstwo polskiej reprezentacji na Euro.
To chyba jedne z najlepszych ciastek, jakie robię. W sumie danisze są świetne także dlatego, że takie ciasto można sobie nadziewać czymkolwiek i zawijać na różne sposoby,
a efekt murowany.
Smacznego!
#danisze #zrabarbarem #ciastoduńskieprzepis #itbmtt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz