Moje przepisy

poniedziałek, 16 maja 2016

Ruskie wyszły, leniwe zostały - pierogi, pierogi, pierogi.....



Kiedy powiedziałam mężowi, że zamierzam umieścić na blogu naszą domową wersję ruskich, delikatnie mówiąc wyśmiał mnie. W zasadzie zgadzam się z nim, pierogi są potrawą, jaką każda gospodyni przygotowuje najczęściej wiedziona rodzinną tradycją. Proporcje, system lepienia, dosmaczanie, wszystko wywodzi się z podpatrywania zwyczajów własnego domu rodzinnego. Ale przecież, choć nam trudno to sobie wyobrazić,  nie w każdym domu pierogi się lepi. Niekiedy są daniem wyłącznie kupowanym w garmażerkach czy barach. Trochę jest tak, że ilość czynności i przygotowań odstrasza od zabawy w domowe pierogi. Zatem właśnie dla ewentualnej, choćby jednej osoby, dotąd zawsze wybierającej  paczkę gotowych  pierogów, powstanie post o ruskich, które ruskimi nie są. To potrawa typowa dla Polaków, zwłaszcza pochodzących z kresów wschodnich, czyli Rusi,  dawnej części wielkiej Rzeczpospolitej. Wielkiej i bogatej w wiele kultur i nawet klimatów. Potem wraz z przesiedleńcami zawędrowały na zachód i wtórnie zyskując nazwę ruskich, lądują na talerzach Polaków na wielu szerokościach geograficznych. Moja siostrzenica mieszkająca od paru lat w Anglii często narzeka, że najgorsze jest odnalezienie porządnego sera białego odpowiedniego dla tradycyjnego farszu. U nas na szczęście jeszcze nie ma z tym  problemu. Najlepiej użyć twarogu tłustego, ewentualnie pół na pół z półtłustym. Z pierogami jest trochę tak, że wiele osób nie ma ochoty po prostu spróbować. Moja mama powtarza często w odniesieniu do wielu spraw, że jak ktoś nie chce, to dziesięć razy gorzej, jakby nie mógł. Prawda! Moje własnoręcznie przygotowane od początku do końca pierogi powstały pierwszy raz, kiedy wyjeżdżając na kilkudniową wycieczkę na Ukrainę, chciałam zostawić coś gotowego Mężowi. Padło na pierogi. Ciekawe jest, że zostawiając Go z nimi pojechałam właśnie w rodzinne strony moich Rodziców. Jednak to nie we Lwowie, lecz dużo głębiej w tej ziemi pełnej wielkich przestrzeni, przeżyłam najbardziej wzruszający moment. W Iwanofrankowsku (dawniej Stanisławów - od Stanislawa Potockiego) nasza rozmawiająca po polsku grupa została radośnie zaczepiona przez uśmiechniętego starszego pana, lat około 70. Opowiadał nam chwilkę o mieście, pokazał pomnik Mickiewicza, ukrywany pod ziemią najpierw przed niemieckimi nazistami, potem przed komunistami radzieckimi, stoi teraz na jakimś skwerku i cieszy mieszkających tam Polaków. Żegnając się z nami Polak ten jeszcze wyraził radość, że posłuchał naszej pięknej mowy i prosił: "A wy tam teraz tak róbcie w kraju, żeby tu kiedyś znowu była Polska". Delikatne uwagi, że to już raczej niemożliwe, zbył: "My i tak będziemy zawsze w to wierzyć." I odszedł. Urocze było to, że ten urodzony w czasie wojny mężczyzna, który całe życie spędził w kraju już tak od Polski odległym, wyrażał się piękną polszczyzną z charakterystycznym wschodnim zaśpiewem.
Od tamtego spotkania minęło już przeszło 10 lat, a w mojej głowie wciąż słychać to jego marzenie. Wracaliśmy do kraju, który już cieszył się wolnością, kraju, w którym jeszcze parę lat wcześniej krążył żart,  pewnie niezrozumiały dla młodych, niepamiętających koszarów z Armią Radziecką w różnych miejscach. Dowcip mówił o barze mlecznym, w którym zamawiano pierogi, a obsługa głosiła: ruskie wyszli, leniwe zostali. Nie bądźmy leniwi, róbmy pierogi w domu, to zajęcie, w które można zaangażować całą rodzinę. U nas gotowanie należy do męża. Chłopcy  degustują farsz -wieeeele razy ;) - aby był odpowiednio doprawiony, układają pierogi w rządki przed gotowaniem, próbują je  też już lepić.

Na pierogi potrzeba:
- ok. 500g mąki pszennej
- ok. 250ml CIEPŁEJ wody
- łyżka oleju

- ok.1,5kg ziemniaków
- ok. 300g białego sera
- 2 duże cebule
- duża łyżka masła lub margaryny
- sól, pieprz
- ew. zezłocona na tłuszczu dodatkowa drobno posiekana cebula, śmietana

Z ww. ilości powstanie około 50-60pierogów, zależy jak cienko wałkuje się ciasto i jak mocno wypycha farszem poszczególne pierogi. Nasze pierogi są raczej pokaźnej wielkości, ale ciasto cienkie. Na zdjęciach przedstawiona jest podwójna porcja.


Przygotowania do robienia pierogów można zacząć dzień wcześniej. Obrane ziemniaki trzeba ugotować w osolonej wodzie, porządnie odcedzić i odparować, dobrze zmiażdżyć, gdy są gorące lub przepuścić przez praskę. Wystudzić odkryte, ale jeśli mają czekać do dnia kolejnego trzeba ziemniaki wyrównać i przykryć, nie powinny przeschnąć za bardzo.


Cebulkę drobno kroję i podsmażam na tłuszczu do uzyskania szklistego wyglądu, dodaję do ziemniaków, ser dodaję dopiero, kiedy ziemniaki są na pewno wystudzone. Farsz doprawiamy solą i pieprzem. Wielokrotnie mieszam całość wciąż przy użyciu tłuczka do ziemniaków. Trzeba zawsze sięgać do dna naczynia.


Ciasto w naszej wersji jest bez jajek. Według mnie jest wówczas delikatniejsze i bardziej miękkie podczas pracy.


Mąkę sypię na stolnicę, robię wgłębienie i powolutku wlewam ciepłą wodę łącząc stopniowo, aż mąka przyjmie całą wodę. Wody wchodzi czasem mniej, czasem więcej, trzeba to dopasować do chłonięcia mąki. Zagniatam kilka minut, do uzyskania jednolitego ciasta. 

.

Na kilkanaście minut odstawiam pod przykrycie do odpoczynku, potem zagniatam krótko jeszcze i dzieląc na kilka części rozwałkowuję je cienko, tak na maximum 3-4 mm


Kroję szklanką o wąskim brzegu krążki. Farsz nakładam łyżeczką do herbaty, nabieram pokaźną porcję na każdy poszczególny placuszek, sklejam w wąski rancik. Nie wałkuję naraz za dużo ciasta, aby nie schło, ponieważ gorzej się wówczas skleja, ale gdyby tak się działo, można lekko zmoczyć brzeg wewnętrzny  ciepłą wodą.


Pierogi układam do wyrobienia całego ciasta i farszu. Jeśli ciasta jest za dużo można zrobić z niego puchnące na suchej patelni placki, ja często nadmiar ciasta przeznaczm na zamkniecie w nich cząstek jabłka. Gotuje je na końcu, uszlachetniam odrobiną masła i szczypta cukru i stanowią uzupełnienie pierogowej uczty.


Gotowe pierogi mogą pod przykryciem poczekać na gotowanie. W sporym naczyniu gotuję je we wrzątku z dodatkiem łyżki soli, wkładam po 10-12 sztuk, po chwili wypływają i dogotowuję około 2 minut.


Wyjmuję łyżką cedzakową i kładę do gorącej miski z przygotowaną złotą cebulką.


Idealnie wchodzą z zimnym kefirem, chłopaki lubią do nich jeszcze kleksy kwaśnej śmietany.



Można też jeść odgrzewane na patelni, przypieczone na lekko złoty kolor.

Moja mama robiła pierogi najczęściej w piątek, nie miały może tak dużo sera, ale był to ser, który mama sama robiła. Najpierw kilka godzin pracy w szkole, nie najłatwiejszej, w końcu "obyś cudze dzieci uczył" to wschodnie przekleństwo, a potem jeszcze miała w domu nas całą gromadę. Mama robiła około 200 pierogów, nie, nie na kilka dni, nie do zamrażania, nie miała jeszcze wtedy takiego urządzenia. Za to miała 4 synów i 3 córki. Pierogi znikały przed wieczorem. Pycha!!!

#pierogiruskie #jakzrobicpierogi #itbmtt




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz