Moje przepisy

niedziela, 24 stycznia 2016

Moja teoria względności z chałką w tle



Pamiętacie scenę z filmu " Stowarzyszenie umarłych poetów", tę,  w której wszyscy uczniowie po kolei wspinają się na krawędź biurka? Profesor Keating chce im w ten prosty sposób pokazać, jak wiele zależy od punktu widzenia, jak inny jest świat dla każdego z nas. Uwielbiam ten film. Kiedy moi Synowie podrosną, z pewnością pokażę im  historię Keatinga i jego klasy. Dlaczego przypominam dzisiaj tę scenę? Właśnie z powodu różnego postrzegania świat i potrzeb.  
Czasem uważamy coś za świetne, pyszne lub odwrotnie, aż spotkamy kogoś o zupełnie innym zdaniu. Może wcale nie ma jednego świata, lecz dokładnie tyle, wzajemnie przeplatających się  światów, ilu ludzi. 
A wszystko za sprawą zwykłej drożdżowej chałki.
Piekę chałkę od kilku miesięcy i ciągle muszę wybierać jej wersje. Prawie wszyscy lubimy  rodzynki, świetnie do tego delikatnego wypieku pasują, prawda? Jednak nie zawsze ich używam, ponieważ mój Młodszy wydłubuje je z każdego ciasta. Druga rzecz to niezgodność, co do oceny słodkości. Dla mnie i Starszego chałka jest wystarczająco słodka, Mąż i  Młodszy ciągle postulują dorzucanie dodatkowej ilości cukru. Wszystkim naraz nie da się dogodzić. 
Jak to w życiu. Trzeba mieć w sobie  opcję "kompromis". Dobrze, że mimo różnic w patrzeniu na to samo, wciąż chcemy być razem. 
Siadamy przy wspólnym stole i razem pochłaniamy pyszną :) chałkę, która ma wadę koca, o którym w "Stowarzyszeniu umarłych poetów" opowiada Todd Anderson. Tu obowiązuje po prostu bezwzględna prawda, koc jest zawsze za krótki, a chałki jest ciągle mało. :) :) :)

Do przygotowania chałki potrzeba:

- 530 g mąki pszennej
- od 80 do120 g cukru
- 1 cukier waniliowy
- szczypta soli
- 20 g świeżych drożdży
- 280 ml letniego mleka
- 70 g stopionego masła
- 2 jajka
- garść rodzynek (lub nie)
- łyżka cukru kryształu grubego
- łyżka płatków migdałowych



Zaczynam od stopienia odmierzonej ilości masła i lekkiego zagrzania mleka. Kiedy troszkę stygną, do niewielkiej miseczki kruszę drożdże, dodaję 1 łyżeczkę cukru i odrobinę mleka, rozcieram grzbietem łyżeczki do uzyskania pasty. Odstawiam w ciepłe miejsce.


Do sporego naczynia sieje mąkę, dodaję cukier, cukier wanilinowy i sól. Wbijam 1 jajko całe i 1 żółtko. Białko odkładam. Jeszcze się przyda.


Po wymieszaniu suchych składników z jajkami można już dodać przygotowane wcześniej drożdże. Powinno już w nich widać pracujące pęcherzyki powietrza.


Stopniowo dolewam mleko i mieszam drewnianą łyżką.


Na koniec dolewam przestudzone, płynne masło.


Chwilę mieszam jeszcze łyżką.


Następnie wyrabiam reką do uzyskania jednolitego ciasta i jeszcze dodatkowe kilka minut. Oczywiście można wyręczyć się odpowiednim sprzętem kuchennym.


Jeśli dorzucam rodzynki, dodaję je po 20 minutach odpoczynku pod ściereczką. Znowu chwilę zagniatam. Odstawiam pod przykryciem w ciepłe miejsce na ok. godzinę lub półtorej. Prawie całe "Stowarzyszenie umarłych poetów" można sobie odświeżyć.


Kiedy ciasto mniej więcej podwoi objętość, pora ponownie zająć się nim. Robimy "Pauza" i wykładamy ciasto na blat podsypany mąką.


Ciasto dzielę na 3 części. Formuję podłużne wałki. 


Łączę je sklejając u góry.


Następnie splatam klasyczny warkocz. Końcówkę lekko podwijam pod spód.


Gotową plecionkę umieszczam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, Można też wysmarować ją masłem i oprószyć mąką. Przykrywam ściereczką na 30 minut. Dokańczam oglądanie filmu. 


Po tym czasie, pochlipując do filmie, smaruję roztrzepanym białkiem, posypuje płatkami i grubym cukrem. Wcześniej należy rozgrzać też piekarnik do 180 stopni.



Chałkę piekę 30 minut. Bez nawiewów, oczywiście ponieważ piekarniki są różne, najlepiej wykonać próbę suchego patyczka drewnianego, np. do szaszłyków.


Studzę na kuchennej kratce. 


Ta porcja jest tak duża, że często dzielę ciasto na dwie mniejsze chałki i piekę odrobinę krócej. Smakuje pysznie lekko ciepła z zimnym mlekiem Mniam!

Smacznego!

#chałka #drozdze #itbmtt



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz