Spotykam od czasu do czasu osoby, które opowiadają, jak to dawniej się w ich domach piekło ciasta na niedzielę, ale od lat tego już nie robią. Powodu bywają różne. Dosyć często słyszę jednak, że nie opłaca się piec, bo potem zjadają dwa, trzy kawałki i nie wiadomo, co z resztą placka robić.
To ja powiem, przepraszam bardzo, jak tak można, żeby jednej blachy nie zjeść przez weekend? Jednej byle blachy? U nas to byłoby nie do pomyślenia, zasadniczo, kiedy zdarza mi się upiec niedzielne ciasto w piątkowy wieczór, muszę się liczyć z tym, że w sobotę trzeba będzie robić kolejne. Takie to już moje ukochane żarłoki są chętne na domowe słodkości. Cała trójka ma różne upodobania, ale kilka pozycji jest równie atrakcyjnych dla wszystkich, przykładem jest tradycyjny pleśniaczek. W najbardziej pierwotnej formie znam go z domowym dżemem, najlepiej kwaskowym, jednak najczęściej przygotowuję pleśniak wybierając dostępne sezonowo owoce. W kończącym się sezonie jedliśmy już maliny w różnej postaci, oczywiście królową malinowych deserów jest malinowa chmurka, którą robiłam już także
na blogu, ale w dzisiejszej odsłonie tez jest niczego sobie.
Zróbcie sobie, nie bądźcie, jak ci, którzy zadawalają się batonikiem ze sklepu. Słyszałam,
że nie wszyscy mają talent potrzebny do kuchni czy pieczenia, ale tu macie proste podpowiedzi, z którymi nie może się nie udać. Tak zresztą staram się prezentować każdy prezentowany przepis. Malinowy pleśniak przygotowałam w blaszce wielkości 25 na 35 centymetrów.
Potrzeba:
- 2 szklanki maki tortowej
- 1 kostka masła
- 2 łyżki ciemnego kakao
- 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 szklanka cukru
- 4 jajka + 2 białka (niekonieczni)
- szczypta soli
- ok. 600-700g malin
Mąką łączę z proszkiem i przesiewam na stolnicę.
Najważniejsze, żeby kruche ciasto z dodanymi 4 żółtkami i zimnym masłem wyrobić jak najszybciej. Najpierw siekając nożem, następnie szybko zagnieść rękami albo w ogóle zrobić ciasto w maszynie.
Jednolite ciasto formuję w kształt wałka i dzielę na trzy części. Jedną wkładam do zamrażarki, drugą wykładam blachę wysmarowaną lub wyłożoną papierem. Do trzeciej daje kakao i wyrabiam znowu, żeby było jednolite w barwie.
Ciemną kulę także umieszczam w zamrażarce.
Pierwszą warstwę ciasta nakłuwam widelcem w wielu miejscach. Rozkładam na nią maliny, wcześniej opłukane i osuszone.
Na maliny starłam kakaowe ciasto, na grubych oczkach tarki, można też po prostu je porwać na małe kawałeczki.
Chwilę wcześniej ubijam bezę, na najwyższych obrotach ze szczyptą soli. Wystarczyłyby 4 białka, ale ponieważ miałam akurat 2 białka do wykorzystania, a poza tym oboje z mężem bardzo lubimy bezową piankę, więc chciałam mieć jej większą warstwę tutaj. Kiedy białka są lśniące i sztywniejące, zaczynam dodawać powoli cukier, łyżka po łyżce. Ubitą, sztywną bezę równo wykładam na kakaową warstwę i na nią ścieram ostatnią część ciasta i całość wkładam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i piekę 40 minut do zrumienienia wierzchu.
Pleśniak to delikatne ciasto, żeby można był kroić zgrabne kawałki musi być wystudzone i studzimy je w formie.
Pychotka! Mówię Wam!
Dzięki temu, że cukier jest tylko w bezie jest fajnie zbalansowany smak kwaśnych malin i w białego słodkiego kożuszka bezowego.
Zapraszam!
#plesniak #plesniakzmalinami #ciastoniedzielne #ciastonaniedziele #nakruchym #maliny #slodkokwasne #itbmtt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz