Moje przepisy

czwartek, 22 października 2015

Bułeczki pszenne śniadaniowe

Przyszła noc. Dzieci śpią, koty się grzeją, a w lodówce wylądowało już ciasto na nasze najzwyklejsze bułeczki. 
Chrupiące i cieplutkie wypełnią nam jutro śniadanie i powędrują z chłopcami do szkoły.
Ten przepis opracowałam sobie po różnych próbach i lekturze wielu stron specjalistów od pieczywa domowego.
Praktycznie od marca nie kupujemy sklepowego pieczywa, a pieczenie chleba i różnych bułeczek jest moją ogromną radością, szczęśliwie połączoną z uśmiechami konsumentów :)

Żeby cieszyć się bułkami podczas sobotniego śniadania, przygotowanie ciasta zaczynamy w piątek rano, ale to będzie tylko chwilka, po której można wyjść do pracy lub zająć się przez cały dzień czymkolwiek chcemy. Trzeba wykonać prosty zaczyn zwany poolish.

Zaczyn:

100 g maki pszennej np. 550
100 g ciepłej wody - ja mam 38 st. i biorę ją po prostu z kranu
1 płaska, może być nawet niepełna łyżeczka suchych drożdży.









Wszystko co trzeba zrobić, to wymieszać ww. składniki na jednolitą pastę, szczelnie przykryć, folią spożywczą lub aluminiową i pozostawić w temperaturze pokojowej.
Do wieczora nic już z tym nie robimy.







Po minimum 10 godzinach, ale raczej nie dłużej 16, będzie pora wykonać ciasto.
Zaczyn będzie bąbelkował i wyglądał tak:





Odważamy 
400 g maki, 
200 g ciepłej wody, 
taką samą niewielką ilość suchych drożdży co rano, 
łyżeczkę soli i wszystko łączymy, najpierw łyżką, a potem ręką wyrabiamy kilka minut aż powstanie elastyczne, miękkie ciasto, które pozwoli się uformować w kulę. Teraz lekko smarujemy dłoń oliwą lub olejem i gładzimy nasza kulę ciasta ze wszystkich stron, po czym pod przykryciem pozostawiamy ciasto jeszcze w temperaturze pokojowej na 1,5 godziny, ale co pół godziny należy je lekko wyrobić, tzn. naciągnąć lekko ze wszystkich stron, po czym ponownie formować kulę i przykrywać.
Po ostatnim, trzecim zagniataniu owijamy miskę folią i wkładamy na noc do lodówki.















Rano wyjmujemy ciasto z lodówki i od razu rozgrzewamy piekarnik do 220 st.

Ciasta będzie w naczyniu zdecydowanie więcej




W czasie kiedy piekarnik się rozgrzewa, formujemy dowolnego kształtu bułki i układamy je na papierze do pieczenia.







 Najlepiej rozgrzewając piekarnik ogrzewać w nim blachę, na której będą pieczone bułki, ale będą też całkiem ok. jeśli papier będzie na blaszce zimnej.
Z tej ilości ciasta robię ok. 12 bułek, ale my wolimy raczej takie niezbyt wielkie. Najwięcej robię 16. Kiedy chcę mieć okrągłe klasyczne bułeczki, formuję je najczęściej już wieczorem i na blaszce z papierem wkładam szczelnie przykryte do lodówki. Natomiast kiedy wkładam ciasto do lodówki i nadaję kształt bułkom rano, rozgrzewam blachę i kładę bułki na papier, a dopiero później na blachę. Trzeba to jednak robić szybko i ostrożnie, aby się nie oparzyć. Takie bułki smaruje też leciutko wodą i to pozwala je posypać dowolnymi ziarnami, pysznie smakuje dynia lub mak. Mogą być kwadratowe, trójkątne, bagietkowe lub zwykłe krągłe. Nadają się do wszystkich rodzai kanapek.






Samo pieczenie to ledwie 5 minut w 220 st. i 10 w 200 st., na środkowej półce piekarnika na obu grzałkach, ale bez termoobiegu. Lekko złote trzeba przestudzić na kratce, ale szczerze mówiąc długo na niej nie poleżą.






Na bazie tego przepisu robię też pieczywo z mąki graham, razowej lub orkiszowej. Trochę tylko wówczas dodaję więcej wody.





#bułki #drożdże #bezjajek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz