Moje przepisy

czwartek, 18 sierpnia 2016

Malinowa Pavlova w wersji mini


"Ona mu z kosza daje  maliny,
A on jej kwiatki do wianka:
Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny,
Pewnie to jego kochanka"*

Pamiętacie jeszcze te wersy? Kiedy to było! Dawno temu, kiedy słowa jeszcze w młodych ludziach powodowały rumieniec i spuszczenie wzroku. Nawet wówczas, kiedy nauczyciel tłumaczył, że rozumienie słowa "kochanek" nie powinno nam nasuwać na myśl żadnych zdrożnych skojarzeń. Mam wrażenie, że świat się popsuł, inaczej nawet, świat jest wciąż piękny, ludzie, to z ludźmi jest jakby coraz gorzej. Chyba coś jest w znanym z Matrixa stwierdzeniu zdradzieckiego Reagana "Ignorance is blessing". Coraz częściej myślę o tym, ilu rzeczy wolałabym nie wiedzieć. Tyle tylko, że to trochę jak wkładanie głowy w piasek, one i tak są. Bombardowanie złymi zdarzeniami trwa każdego dnia. W świecie małym i wielkim. Dlatego cieszę się ogromnie z nadchodzącego urlopu. Zamierzam całkowicie odciąć się chociaż na tydzień od wszystkich wieści. Gorzej, że mam też zamiar skończyć z podnoszeniem poziomu endorfin za pomocą słodkości. Choćby takich jak cudowne torciki bezowej pianki z malinami. Zróbcie sobie. To najprostszy chyba deser o wysokim wskaźniku relacji trudność versus efekt. Dzisiaj mini Pavlova o wyglądzie lekko zbliżonym do małych białych koszyczków. Ja karmiłam nie tylko malinami, mój "Młodzieniec" zjadał i maliny i ich opakowanie. Zjadał z upodobaniem ;)

Zużyłam:
- 4 białka
- 200g cukru
- łyżkę maki ziemniaczanej
- łyżeczkę soku z cytryny 

- 200ml śmietanki 30%
- maliny lub inne owoce

Piekarnik praktycznie od razu rozgrzewam, musi osiągnąć 180 stopni.



Opłukane maliny odsączam na papierze i czekają na swoją kolej.


Białka ubijam robotem i kiedy już powstaje na białej pianie wyraźny ślad, zaczynam po łyżce dodawać cukier. Stale ubijam.


Na koniec sok cytrynowy i już pora delikatnie wmieszać mąkę.


Na blaszce układam papier do pieczenia, rysuję okręgi, użyłam szklanki do zimnych napojów, są to koła o średnicy około 12 centymetrów. Wychodzi wówczas 6 sztuk, całkiem wysokich, sporych. Mają tylko jakieś milion pięćset sto dziewięćset kalorii. Kto by tam liczył.


Wykładam za pomocą dwóch łyżek pianę, jest bardzo gęsta. Karbowaną szpatułką boki lekko formuje, aby nadać wygląd nieregularnych brzegów, można użyć widelca o szerokim rozstawie. Środek lekko wgłębiam, będzie ładnie przyjmować śmietanę.


Wkładam do gorącego piekarnika i od razu zmniejszam temperaturę do 150 stopni. Piekę pół godziny.


Potem jeszcze pół godziny zostawiam w wyłączonym piekarniku, a następnie wyjmuję do całkowitego ostudzenia. Najlepiej niech stygną całą noc na papierze.


Na drugi dzień trzeba przed podaniem ubić bardzo zimną śmietankę, krótko, na najwyższych obrotach. Do sztywnej można dodać cukier puder. Ja nie dawałam, beza jest wystarczająco słodka.


Każde bezowe gniazdko wypełniam bitą śmietana i układam maliny. Od razu podaję. Kruchy wierzch i piankowy środek. Pycha!


Voila! Proste, cudne i uzależniające. ;(


No dobra nie ma co smutkować, po prostu trzeba zacząć więcej się ruszać. W końcu wielu biegaczy ma podobno hasło "Biegam, żeby móc jeść więcej ciastków".



Smacznego!


#beza #pavlova #minipavlowa #bezglutenu #bezglutenowe #proste #niemogeprzestac #itbmtt

*A. Mickiewicz "Świtezianka"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz