Pewien czas temu zdałam sobie sprawę, że zamieszczając przepisy na blogu poprzedzane rodzajem "wstępniaka", jak określa tę pisaninę mój Mąż, zastawiłam pułapkę na siebie. Okazało się, że do przedstawienia, nawet do udokumentowania zdjęciami jakiejkolwiek potrawy, potrzebuję nie tylko czasu, ale i "natchnienia". Nie roszczę sobie broń Boże prawa do miana twórcy! Tak czy owak "Słowo wstępne", które sobie na początku wymyśliłam jest teraz utrudnieniem. Pomimo braku czasu, huśtawek nastroju i okresowego chorowania łatwiej byłoby po prostu zapisać przepis i tyle. Tym bardziej, że ciągle nie wiem, czy w ogóle ktokolwiek czyta moje wypociny. Czyta?
Może z nich zrezygnuję. A dzisiaj coś jak moje życie. Okrągłe pyszniutkie ciasteczka kokosowe. Jak moje życie dlatego, że choć na to wcale nie wyglądają dają wiele satysfakcji ;)
To najlepsze kokosanki, jakie znam z takich robionych w domu. Przepis mamy dzięki pani Monice, która była przez parę lat opiekunką naszych synów. Są świetne. Proste, szybkie, takie do wykonania przez każdego. Dzięki temu, że pierwszym razem jedliśmy je poczęstowani przez nianię wiem, że są wspaniałe także kolejnego dnia. U nas dotąd nie przetrwały do dnia następnego.
Potrzebujecie 10 minut na mieszanie, 10 na kręcenie kuleczek i 20 na pieczenie.
Przygotujcie:
-1 kleik ryżowy (ok.190g)
- 1 margaryna lub masło
- od 0,5 do 1 szklanki cukru
- wiórki kokosowe od 100g do 180g
- 3 jajka (białka i żółtka)
W odpowiednio dużym naczyniu umieszczam wszystkie składniki poza białkami, oddzielone będą ubite na sztywną pianę.
Wszystko łączę, ręką lub robotem. Ilość kokosowych wiórek wpłynie na intensywność kokosowego smaku. Jeśli użyjecie ich prawie tyle, co kleiku warto wybierać duże jajka. Ewentualnie, gdyby po dodaniu białek słabo kleiły się kulki, można delikatnie podlać śmietanką.
Do kokosowej kruszonki na koniec dorzucam pianę z białek. Mieszam. Dłońmi formuję kuleczki. Mogą być i inne kształty, ale spójne, wielkością zbliżone do orzecha włoskiego. Rozpoczynając klejenie ciastek włączam piekarnik i rozgrzewam do 180 stopni.
Układam na papierze dość blisko, ale jednak one lekko się rozsuną w pieczeniu, zatem nie powinny się dotykać. Z porcji wykonanej z 190g kleiku i 180g wiórek wychodzi duża blacha, taka fabryczna z piekarnika. Będzie około 50 kokosanek.
Piekę 15 do 20 minut na środkowej półce w pozycji góra-dół. Muszą być złociste.
Mimo braku jakiegokolwiek środka spulchniającego są jakby napowietrzone dzięki kleikowi i wiórkom. Wspaniała krucha skorupka rozpada się delikatnie pod zębami, a wnętrze czeka lekko wilgotne i słodkie. Słodycz należy regulować swoimi gustami, wolicie słodkie, dajcie całą szklankę, jednak połowa tej ilości też wystarczy, by było naprawdę smacznie.
Kokosanki gotowe, pora na popołudniową porcję kawy.
Zapraszam i życzę smacznego!
Jeśli dotrwałeś aż do tego miejsca, wiedz, że bardzo przyjemnie będzie mi zobaczyć ślad Twojej obecności u mnie.
Zapraszam do komentowania i wypróbowywania przepisów!
#kokosanki #bezgluten #bezglutenowe #ciasteczka #ciastka #kokos #itbmtt
Takiej wersji kokosanek jeszcze nie próbowałam
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedy pierwszy raz usłyszałam, jak się je robi, byłam zaskoczona. Proszę mi wierzyć: warto spróbować! Pozdrawiam!
UsuńPięknie piszesz te wstępy, więc ja czytam.Trzy przepisy już wypróbowałam, to były ciateczka i babka bez roboty- wszystkim w domu smakowało.
UsuńPięknie piszesz te wstępy, więc ja czytam.Trzy przepisy już wypróbowałam, to były ciateczka i babka bez roboty- wszystkim w domu smakowało.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za ten komentarz. Wiele dla mnie znaczy. Dziękuję jeszcze raz. Gorąco pozdrawiam i życzę wspaniałych Świąt! Bożena
Usuń